sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 13



*James*
Otworzyłem drzwi jednej z sal szpitalnych. Pierwsze co ujrzałem to białe ściany z niebieskim jednym paskiem. Dużą szafkę z potrzebnymi zapewne lekami. Łóżko, a na nim Liz. Wyglądała jak by normalnie spała, ale tak nie było te wszystkie urządzenia przypięte do niej… przerażały mnie. Podszedłem do niej i ostrożnie cmoknąłem jej czoło. Chwyciłem jej lodowatą rękę i usiadłem na tym nie wygodnym krześle. Bezczynie siedziałem i wpatrywałem się w nią. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Dlaczego musiałem poruszyć ten pieprzony temat ? Doskonale wiedziałem, że nie chce go dalej ciągnąć. Byłem zbyt uparty, zaślepiony tym wszystkim. Na chama chciałem, żeby od nowa poznała swoich rodziców. Naszych rodziców. Może nie znałem jej, aż tak doskonale, ale chce dla niej jak najlepiej. Przecież jestem jej starszym bratem. Rodzina powinna się spierać. Ja to spieprzyłem. Przeze mnie może nie obudzić się z tej całej śpiączki. To wszystko moja wina…
Co jeśli.. ?
To pytanie przez najbliższe czterdzieści piec godzin mnie prześladowało. Co jeśli naprawdę się nie obudzi ? Co powiem rodzicom ? Przeze mnie ich jedyna córka i żyta z nimi od narodzin-nie to co ja- jest w śpiące, a to wszystko dlatego, że poruszyłem ich temat, wzięła narkotyki, pocięła się i nie wiadomo czy się obudzi. Nie to źle wszystko wygląda. Nawęd nie miałbym odwagi tego powiedzieć, a co dopiero  prosto w ich oczy. Choć będę musiał im to wyznać prędzej czy później. Wiem, że Liz się to nie spodoba, ale nie mam innego wyboru. Musze…
*Tydzień po tym*
Wczoraj Liz się w końcu obudziła. Właśnie do niej jadę, gdyż wczoraj, a dokładniej dziś w nocy się obudziła. Nie mogłem dłużej czekać i wsiadłem w samochód informując wszystkich, że brunetka się wybudzała. Oprócz moich rodziców, tak nie poinformowałem ich o tym wszystkim. Nie miałem odwagi tego zrobić. Wierzyłem ze Liz się obudzi- tak się stało- i będzie jak dawniej.
Stałem na czerwonym świetle. Jak na złość w L.A było dziś strasznie zatłoczone, choć Kidy ono nie jest ? Chyba nie ma takiego dnia. W końcu jakoś dojechałem do szpitala, zajęło mi to prawie godzinę. Wysiadłem z mojego białego audi. Od razu przypomniałem sobie dzień w którym Liz chciała prowadzić moje auto. Nie pozwoliłem jej, prawe o to się pokłóciliśmy przez to, ale teraz jak wyjdzie pozwolę jej.
Uderzyła mnie fala zimna wchodząc do budynku. Nie musiałem długo się zastanawiać gdzie się udać wiedziałem już to dawno. Kiedy dotarłem pod sale trzydzieści trzy wszyscy już tam byli. Melisa, Logan, Kendall i Carlos. Bardzo to doceniałem, że spierają moją siostrę, jestem za to im wdzięczny.
- Co z Liz ? Dlaczego nie wchodzicie do niej ? – byłem szczęśliwy, że brunetka się obudziła, ale ich miny.. mówił same za siebie.. coś się musiało stać.
- James.. – jako pierwsza postanowiła mówić Melisa
- Coś jest nie tak ? – z mojej twarzy znikł uśmiech – Lekarze ją badają dlatego nie można wejść ? – przez okno Sali widziałem chyba z pięciu lekarzy, którzy chodzili w tą i tamtą, ale nie mogłem ujrzeć brunetki.
- Nie do końca – odezwał się Logan
- Ona... przez to wszystko.. ona.. – z ust …. Nie mogło nic wyjść
- Czy ktoś może mi powiedzieć co się dzieje ?!?
Przez okienko ujrzałem Liz… szamotała się. Zamarłem. Widziałem jak kopała nogami, majtała rękami i zapewne krzyczała. Dlaczego? Co jest mojej siostrze? Przeraziłem się. W drzwiach staną lekarz. Był lekko przygarbiony. Miał siwe włosy, a na nosie nosił okulary.
- Czy jesteście rodziną dla tej młodej damy ? Lub macie jakiś kontakt z nimi ?
- Nie.. – odpowiedzieli wszyscy
- To znaczy tak – dokończył za nich Carlos
- Ja jestem jej starszym bratem – powiedziałem wolno i wyraźnie nadal parząc na dziewczynę.
- Mogłabym z panem porozmawiać o Liz ? – zapytał mnie się
- Ta.. tak..- odpowiedziałem po czasie
- Proszę za mną, porozmawiamy w ciszymy miejscu – skazał ręką żebym za nim się udał i tak zrobiłem. Szliśmy wąskim korytarzem przy tym mijając parę zatłoczonych sal. W końcu dotarliśmy do gabinetu. Profesor usiadł przy swoim jasno brązowym biurku i wskazał rękę, żebym siad po drugiej stronie na drewnianym krześle. Tak zrobiłem.
- Widział pan co się dzieje z pańską siostrą ? Ona.. – Zaczął rozmowę jako pierwszy
- Co jest z nią ? Co się stało ? – nie dałem dojść mu do słowa.
- Zazwyczaj staram się nie oszukiwać ludzi. Próbuje im wszystko powoli powiedzieć, nawęd jeśli prawda może zaboleć. Bo w tym zawodzie trzeba starać się mówić paciętom rodziny prawdę.- przerwał na chwile- Ale nie wiem jak to panu powiedzieć. Nigdy jeszcze mi się to nie zdarzyło.- znowu przerwał – Podejrzewamy, że Liz jest chora. To nie jest zwyczajna choroba. To nie jest zaliczana choroba do tej którą widzimy na co dzień. Przed tym kiedy Liz trafiła do nas zażywała jakieś narkotyki ? To nie był jej pierwszy raz kiedy to wzięła ?
- N-Nie.. – wybełkotałem
- Tak podejrzewaliśmy. Narkotyki spowodowały tą chorobę.. wpłynęły na jej podświadomość. To one są wszystkiemu winę, gdyby w porę przestała brać je może do tego by nie doszło, ale nie jesteśmy pewni. Prędzej  czy później mogło to się u niej ujawnić.
- A-ale.. jaka jest to ch-choroba ? – zapytałem się czekając na jak najszybszą odpowiedz.
- Podejrzewamy, że u Liz występuję schizofrenia. Jest to choroba psychiczna. Na tyle jest dobrze, że nie jest to do końca potwierdzone, ale muszę być z panem szczery prawie wszystkie wskaźniki wskazują, ze to jest schizofrenia w pierwszym stopniu, którą można wyleczyć. Tu znów muszę być z panem szczery nie wiele osób wychodzi z tego zdrowych nawęd w tym pierwszym stopniu…
Jak to ? Zamarłem. Moja siostra jest chora psychicznie ?
Dlaczego wcześniej nic nie podejrzewałem ? To wszystko mnie przeraża co. Co jeśli Liz nie wyzdrowieje z niej ? Dopiero co znalazłem moją siostrę, a już muszę ją zegnać ?
P-Pomocy !
____________________________________________________________________
No Hej :) Wiem, że długo nie dodawałam rozdziału, ale miałam problemy z netem, a potem nie mogłam wstawić rozdziału, ale na szczęście już jest rozdział ^^ Wiec co o nim myślicie ? przyznajcie się nie spodziewaliście się tego, że u Liz może być stwierdzona choroba psychiczna ? Tu muszę być z wami szczera co raz bardziej podoba mi się to moje opowiadanie, ale nie wiem co teraz opisać. Jak opisać tą chorobę u niej. Mam nadzieje, że jakoś wyjdę z tego cało :D A co do samego rozdziału jakoś nie spinalnię mi on wyszedł.
P.S. Bym zapomniała w rozdziale mogą wystąpić błędy za które z góry przepraszam. Starałam się ich jak najmniej robić, ale jak zawsze to nie wychodzi.