środa, 25 września 2013

Rozdział 9



Siedziałam na krześle w kuchni razem z Loganem jedząc kanapki. Szynka i ser żółty niby takie małe, ale syte. Pomiędzy nami była cisza jedynym dźwiękiem słyszalnym był zegar wiszący niedaleko lodówki. Sekunda na sekundę coraz większa cisza. Na zewnątrz była strasznie brzydka pogoda, bo padał deszcz. Ktoś by powiedział, że jest do kitu, ale nie dla mnie lubiłam taką pogodę. Można wtedy przemyśleć swoje rzeczy. Idealnie pasowała to tego wszystkiego co teraz się działo w moim życiu. Można podkreślić powalonym i nic nie wartym życiu.
- Liz… to jak chcesz czy nie ? – usłyszałam czyjś głos
- Hm ? – podniosłam głowę i spojrzałam na bruneta  
- Pytałem się czy nalać ci soku
- Nie dzięki i tak już skończyłam jeść – uśmiechnęłam się i wstałam od stołu kierując się do zmywarki w celu włożenia do niej brudnych naczyń. – Pozwolisz, że pójdę do salonu ?
- Jasne – powiedział jeszcze przeżuwając wcześniejszy kawałek
Tak jak było powiedziane skierowałam się do salonu, lecz do końca się tam nie znalazłam. Stałam na korytarzu patrząc się w drzwi frontowe bezczynie. Zaraz za tym usłyszałam „Otworzysz !” Tylko co wydusiłam z siebie to „Jasne”. Podeszłam wolnym krokiem. Stałam tuż przy nich. Chwyciłam klamkę po czym nacisnęłam i je otworzyłam. Ujrzałam nikogo innego jak Jamesa. Znowu to samo tylko już nie patrzyłam się bezczynie na drzwi tylko na bruneta. Nie wiedziałam co robić. Nie myślałam teraz trzeźwo.
- James. Stary wchodź – usłyszałam za sobą głos Logana
Oczywiście wszedł, zamkną za sobą drzwi a następnie skierował się do salonu. Nadal nie wiedziałam co teraz robić. Iść, zostać, iść, zostać, powiedzieć wszystko, iść i się tym nie przejmować. Nie wiedziałam, ale chyba kto inny zadecydował za mnie.
- Liz pozwolisz ?
- Co ? … Ja ?... Tak idę
Siedzieli wygodnie w skórzanych fotelach. Ja natomiast postanowiłam, że usiądę na kanapie.
- Wiecie co może przyniosę coś do picia może herbatę ? Tak to chyba będzie najodpowiedniejsze – Logan wstał i wyszedł z pokoju tym samym zostawiając mnie z brunetem sam na sam. Tego się obawiałam. Cisza nastała pomiędzy nami.
- Liz ? Ja… - zaczął ostrożnie James – Chyba musimy porozmawiać ?
- Ta – wydusiłam z siebie – Zanim zaczniesz chce ci coś powiedzieć. Bądź wobec mnie tylko szczery nic innego nie oczekuje. Zacznij od nowa.
Po krótszym myśleniu zaczął.
- Jak ci już mówiłem naprawdę jestem twoim bratem. Nie spodziewałem się takiego rozwiązania takiej sprawy. Nie spodziewałem się, że to akurat ty. Nie spodziewałem się, że to twoi rodzice z którymi niedawno rozmawiałem… Jeśli mi nie wierzysz możemy do nich pojechać powiedzą ci całą prawdę.
- Nie ! – wstałam – Nie chce ! Ty nic nie rozumiesz ! Nie wiesz co się stało jak ciebie nie było. I nie mów mi tylko, że oni się zmienili bo ci i tak nie uwierzę !
- Liz , ale to prawda. Martwią się o ciebie. Nie wiedzą co się wydarzyło, nie wiedzą co się dzieje u ciebie, gdzie jesteś !
- To dlaczego mnie nie szukali przez ten pieprzony rok ! Przez ten rok najbardziej ich potrzebowałam ! Gdzie byli ? Co robili ? Nic ! Pieprzony rok!... Mają teraz ciebie niech zajmą się tobą starszym synem ! A ich córka już nie żyje !
- Nie mów tak ! Oni napraw…
- Nie! Nie wiesz co kiedyś mi mówili… Nic nie wiesz… wzięłam to do serca i tego się trzymam ! 
- To mi powiedź
- Nie zrozumiesz zostawicie mnie tak jak i oni mnie. Nie chce przez to przechodzić od początku wiec pozwól, ze ja się z tego wycofam – wzięłam swoją torebkę, która była na sofie i skierowałam się do wyjścia. Płakałam
- Liz !- usłyszałam głos Logana jak i Jamesa
- Przepraszam – wydusiłam cicho i wybiegłam z domu
Nie biegłam tak jak zazwyczaj w takich sytułaciach. Szłam wolno. Założyłam kaptur na głowę i ją spuściłam. Już nie padało tylko lało. Od stup do czubka głowy byłam mokra. Nie obchodziło mnie, że mogę się przeziębić. Nie teraz. Kierunek który sobie ustawiłam bardzo mnie samą siebie zaskoczył. Ale jednak tam szłam. Musiałam o tym wszystkim zapomnieć teraz, już. Zaledwie po dwudziestu pięciu minutach byłam już na miejscu. Stałam pod budynkiem już dobrze mi znanym. Nieświadoma co robię zapukałam. Drzwi otworzył mi znajomy chłopak.
- No śliczna, nie spodziewałem się tego, że tak szybko do mnie wrócisz i to jeszcze bez mojej pomocy. Czego kochanie pragniesz ?
- Spadaj Nathan ! Nie tego co się spodziewasz ! Potrzebuje od ciebie towaru, a wiem, że tylko ty jedyny teraz możesz mi to załatwić. Wiec jak ? Zapłacę ci za to
W tej chwili nic mnie nie obchodziło. Złamałam swoje zasady. Trzymania się z daleka od Nathana, jego kumpli i co gorsza od Narkotyku. Po prostu muszę choć przez chwile o tym zapomnieć a to mi pomoże.
Wskazał ręką, żebym weszła, zrobiłam to. Wszystko wyglądało inaczej. Było o wiele ładniej i czyściej. Zaskoczyła mnie ta zmiana. Zmienił się ?
Stałam w progu salonu. Satyn grzebał coś w barku stojący niedaleko telewizora.
- Wciągnij to nosem. - podał mi jakiś biały proszek. Wahałam się tylko przez moment, ale wciągnęłam to. W końcu nie miałam już nic do stracenia. Poczułam się niesamowicie i razem upiliśmy się. Nie miałam zielonego pojęcia co robię. Moje myśli nie "uwierały" mnie już tak jak przed paroma chwilami. Czułam, że jestem silna, że mogę zrobić wszystko. Nagle wstałam i zaczęłam biegać w kółko, skakać, wariować i robić rzeczy nie możliwe. Nathan tylko przyglądał mi się z uśmiechem. Po kilku dobrych godzinach zaczęło mi powoli przechodzić. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chciałam zasnąć, ale nie mogłam. Podszedł do mnie szatyn i zaczął mnie całować. Odwzajemniłam pocałunek pomimo tego, że w ogóle nie chciałam. Pocałunek ? – mokry, ohydny, przyjemny, chwilami wracałam myślami do tego co było kiedyś jak momentami było mi z nim dobrze. Nagle zaczął mi wpychać ręce pod bluzkę. Zdjął mi ją, w ostatniej chwili zdałam sobie sprawę z tego co robi. Popchnęłam go, zabrałam koszulkę i jak najszybciej stamtąd wybiegłam.
 ______________________________________________________________
Woo…Hoo… napisałam jakoś ten 9 rozdział. Moja wena mi całkowicie nie dopisywała. Pomysłów mi na ten rozdział brakowało, ale jakoś go napisałam. Co o nim myślicie ? Mi osobiście początek nie za bardzo się podoba, a co do końca już bardziej :D No ,ale wam zostawiam ocenie :) Przyjmę nawęd krytykę.
Hmm…. Coś jeszcze miałam wam napisać tylko co to było ? A tak dziękuje wam jeszcze raz z tak dużo nominaci O.o jestem tym zaskoczona. Dziękuje też za miłe komentarze :) I tyle już odwiedzin. Jeśli ktoś nie oglądał zwiastunu może go znaleźć w zakładce zwiastun.
6-11 komentarzy = nowy rozdział :)

sobota, 14 września 2013

Rozdział 8



Szybkim krokiem przekroczyłam próg domu. Dosłownie mówiąc wybiegłam z tamtąd. Nie wiedziałam nic. Dokąd chce się teraz udać ? Co mam teraz zrobić ? Co mam na to wszystko poradzić ? Nic. Kompletna pustka w głowie. Jedynie co teraz latały mi cztery słowa „ To nie może być prawda”.
Przebiegłam przez ulice. Biegłam. Nie zwracałam na nic uwagi. Po prostu leciałam jak armata po wystrzeleniu. Przepychałam multum ludzi. W pewnym momencie znalazłam się w parku. Sunęłam się po pniu drzewa. Skuliłam nogi. Łzy wyleciały.
Dlaczego mnie to spotyka ? Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia ? Jak przeciętny człowiek ? Dlaczego muszę mieć tak wszystko zawalone problemami ? Powoli nie wytrzymywałam. Tyle się już wydarzyło w moim życiu. Pokłócenie się z rodzicami i to bardzo… już ich nie widziałam rok. Wymieniając dalej spotkanie Nathana, narkotyki, poronienie. To wszystko wciąż mnie przerastało i wracało. A tutaj jeszcze się okazuje , że mam starszego brata. Brata o którym nic nie wiedziałam. Za pewne każdy by się cieszył z tego, ale nie ja. W pewnym sensie cząstka mnie mówi to fajnie super masz brata masz jakieś oparcie, możesz z kimś pogadać, poznasz go może się okazać super bratem, ale ta druga cząstka mówi strasznie inaczej a jak on się okaże dupkiem, że było lepiej bez niego, jak będzie jeszcze gorzej razem z nim. To wszystko mnie doprowadzało do szału. Co miałam zrobić ? Nie wiem co dalej …. Co z tym zrobię… pomocy !!!
- Wszyscy cię szukają – usłyszałam znajomy głos i poczułam jego rękę na moim ramieniu lecz nie sprawdziłam kto dosłownie stoi przede mną. – wszystko w porządku ? – padło pytanie.
- Nie nic nie jest w porządku ! – dopiero w tedy podniosłam głowę i ujrzałam znajomą twarz czyli kłódko mówiąc stał przede mna Logan. Łzy dalej spływały mi po policzkach. – Nie chce tak żyć ! Chce wszystko cofnąć te pieprzone 12 miesięcy do tyłu ! Dlaczego to musi mnie spotykać ? Dlaczego ? – podniosłam się tym samym stojąc parę centymetrów ode mnie. Zaczęłam go bić szturchać – Dla-cze-g-o moje życie jest tak spieprzone ! – nic nie aragował pozwolił , abym nadal go biła – Dlaczego powiedz mi ! – opadłam z sił. Ledwo co mnie złapał. Klękłam na kolana. – Powiedz mi – wymówiłam to ciszej i wtuliłam się w jego klatkę piersiową tym samym zostawiając mokrą plamę na jego bluzce. On jedynie mnie uciszał i lekko kołysał w przód i w tył. Pomagało. Coraz mniej płakałam. W końcu już nawęd nie miałam siły dalej płakać.
- Zawieść cię do domu ? Powinnaś się teraz położyć.
- Nie, nie chce wole tutaj zostać. Nie chce, żeby Mikela zadawała mi masę pytań na które sam nie znam odpowiedzi.
- Nie możesz tutaj zostać noc dziś jest wyjątkowo zimna. Przeziębisz się.
- Może i to lepiej
- To na pewno nie będzie lepiej. Pojedziemy do mnie tam przynajmniej jest ciepło okej ?
- Może być
(***)
Siedziałam na białek kanapie w salonie. Nogi miałam podkulone. Szczelnie okryta brązowym kocykiem. Cała zapłakana. Pogrążona w myślach.
- Przyniosłem ci ciepłą herbatę z miodem i cytryną od razu lepiej się poczujesz i przy okazji cię rozgrzeje.
- Dzięki – wzięłam od niego kupek z cieczą tym samym pierwszy łuk herbaty
- Lepiej troszka ? – odezwał się po chwili ciszy
- Tak – na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech
- Może weźmiesz przyśnić i się położysz spać i jutro na spokojnie to sobie przemyślisz i odwiozę cię do domu
- Nie, nie będę ci sprawiała kłopotu zostanę tutaj sama
- O nie, nie zostaniesz tutaj już maszeruj mi na górę
- Haha, nie jesteś moją mamą, żeby mi tak rozkazywać
- Ale jestem twoim przyjacielem ?
- Tak jesteś
- No to na co czekasz wstawaj
Wstałam i skierowałam się prosto za Loganem czyli na górę. Po któdkim czasie znaleźliśmy się w jego pokoju.
- Tam jest łazienka – od razu poszłam w wyznaczone już wcześniej miejsce – Czekaj – stanęłam w progu łazienki. Wyciągną coś z szafy i mi podał – Trzymaj
- Ta sama bluzka i spodenki co wtedy. Dziękuje ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś dziś. Pomogłeś mi.
- Drobiazg. A co do Jamesa to jest naprawdę spoko. Sam mówił, że cię szuka, że ma młodszą siostrę. Na pewno tak jak i ty i ja i on jesteśmy tym zdziwieni. Ale jeśli go bardziej poznasz naprawdę nie jest taki zły. Jest jak dla mnie jak brat dla ciebie będzie jeszcze fajniejszym bratem. Czasami jest zbyt opiekuńczy, miły, a czasem bardzo porywczy. Sama to z twierdzisz jaki on jest przecież musisz z nim pogadać.
- Może masz racje. Dziękuje
- Wrazie czego będę na dole, a ty możesz się przespać.
*Logan*
Z schodziłem wolnym krokiem na dół do salonu. Po paręnastu sekundach klapnełem sobie na kanapie. Naprawdę jestem tym wszystkim zaskoczonym. James mówił, że szuka swojej siostry, ale nie spodziewałem się nigdy tego, że to będzie Liz. Na pewno teraz jest jej trudno i ciężko tą wiadomością. Na pewno teraz wszyscy się o nią martwią, a ona nie chce do nich zadzwonić ich poinformować. Na pewno chce, ale sądzę, że nie wie co powiedzieć.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i napisałem esemesa.
„Nie martw się o Liz jest cała i bezpieczna u mnie w domu odwiozę ją jutro”
Wysłałem do Melisy, żeby się o nią nie martwiła na pewno zachodzi od zmysłów. Po krótkiej chwili dostałem odpowiedz.
„ Już się bałam, że jej się coś stało dzięki za pomoc”
Odczytałem. Postanowiłem też, że wyśle Jamesowi wiadomość na pewno jak jak Melisa się o nią martwi. Znalazł siostrę, która zaraz usiekała i nikt ją nie widział.
„Liz jest u mnie”
Kłódka wiadomość została od razu wysłana. Nie minęło 5 minut jak dostałem odpowiedz
„To dobrze , ze jej nic nie jest zaraz będę u ciebie”
„Lepiej nie przyjeżdżaj dzisiaj musi to wszystko przemyśleć na spokojnie daj jej czasu na to przyjęć jutro” odpisałem
„Może i masz racje. Będę jutro i wtedy z nią porozmawiam na spokojnie”
Odłożyłem telefon na stół, a sam się położyłem na kanapie i owinąłem się kocem.
*Liz*
To miło z strony Logana, że mną się zają. Strasznie mu się dziwie tym. Zna mnie zaledwie trzy dni, a tak mi pomógł. Jak by wiedział co się zdarzyło te paręnaście dni, parę lat , kilkanaście minut, godziń i multum sekund. Co by zrobił jak by się o tym wszystkim dowiedział ? Odwrócił by się ode mnie ? Czy też nie ? Dlaczego nie mogę tego przewidzieć ? Dlaczego nie mogę poznać mojej przyszłości ? Co jeszcze mnie sodka ?
Rozmyślałam nie mogłam zasnąć.
To wszystko nie dawało mi spokoju. Po prostu nie umiałam przestać o tym myśleć.
Zeszłam z łóżka i skierowałam się prosto na dół do kuchni. Po drodze minęłam salon i śpiącego już Logan. Starałam się iść najciszej jak tylko potrafię, żeby go nie obudzić, ale mój pech chciał inaczej. Podknełam się…. W sumie sama do końca nie wiem o co. Wywaliłam się z hukiem na korytarzu.
- Cholera…
- Co jest ? – zapytał zaspany brunet
- Nie nic podknełam się niechcący i upadłam przepraszam cię jeśli cię zbudziłam.
- Spoko. Nie możesz zasnąć ?
- W pewnym senię to tak
- Posiedzę z tobą dotrzymam ci towarzystwa może być ? – znów padło z jego strony ptanie
- Jeśli chcesz to jasne – uśmiechałam się
Gadaliśmy w sumie o wszystkim i o niczym. Jak znali byś my się już dawna. Tematów nam nie brakowało   
 ________________________________________________________
No to napisałam już kolejny rozdział :)  Mam tyle wam do powiedzenia, ale nie wiem czy wszystko zapisze tu bo jak znając nie coś na pewno zapomnę napisać :D
1. No to mamy rozdział z Loganem i Liz :) W sumie podoba mi się , no ale bardziej to od was zależy czy wam się podoba czy też nie 
2. Niedługo będzie 1000 wyświetleń za ktore bardzo dziękuje wam :*
3. Miałam zrobić zwiastun :) Wic go zrobiłam. Spodziewałam się innego efektu, no ale wyszedł jak wyszedł :) Sondzę , że piosenkę źle dobrałam no ale nie mogłam znaleźć jakieś fajnie. Jak wam sie podoba zwiastun? 

4. No i dziś nasz Logan ma urodziny *.* To już bedzie 24 lat *.* Jeju jak ten czas szybko leci i w sumie aż za szybko. Dlaczego ? Wiem , ze tego ani nie przeczyta ani nie zobaczy, ale napisze i tak
Happy Birthday LOGAN! <3












poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 7



W końcu znalazłam odpowiedni strój, który mogłam założyć na dzisiejszą imprezę. Była to zwykła czerwona sukienka, która miała po bakach dwie małe kokardki. Do tego czarne balerinki i naszyjnik w kształcie nutki. Z makijażem za bardzo się nie wysilałam, bo tylko nałożyłam puder i podkreśliłam rzęsy.
Przygotowana zeszłam na dół. Czekałam na nie już Mikela, która wyglądała bosko. Miała na sobie czarną sukienkę, która była pozłacana u góry podkreślając jej obojczyki i naszyjnik dodający do tego uroku. Z makijażem też się nie wysilała, bo miała strasznie podobny do mnie.
- Gotowa – zapytałam
- Jasne – wzięła kluczyki od samochodu, które zazwyczaj wisiały na wieszaku.
Skierowaliśmy się do samochodu. Podyktowałam jej gdzie miała jechać i w najbliższych pół godzinach znaleźliśmy się pod domem Jamesa. Budynek był wielki nie to co nasz. Bardzo zadbany na przodzie. Dokoła było wszelakich roślin od kwiatów do krzewów po drzewa. Duże i małe. Do tego dodając uroku mieniące się lampki.
- Jesteś pewna, że to tutaj – zapytała mnie Mikel nie odrywając wzroku od domu
- Z tego wynika, że jesteśmy we właściwym miejscu – pokazałam na telefon, a bardziej na esemesa z adresem.
- To jak idziemy ? – znów zapytała – Czy jednak się wycofujemy ?
- Idziemy raz się żyje – uśmiechnęłam się do dziewczyny i wysiadłam
Zaraz zrobiła to samo. Prześlijmy przez ulice, a po chwili byliśmy już pod drzwiami. Ostrożnie zadzwoniłam do dzwonka. Po niecałych parenastu sekundach otworzył nam je Carlos.
- Część – odezwałam się pierwsza
- Hej. Już myślałem, że jednak się rozmyśliłaś i nie  przyjdziesz – na jego twarzy zagościł uśmiech, a po chwili mnie przytulił. Zaskoczył mnie tym.
- To jest Melisa a to Carlos
- Miło poznać piękną panią – znów się uśmiechną – To jak wchodźcie – pokazał ręką w stronę wejścia. Oczywiście weszliśmy. Dokoła było mnóstwo osób, których kompletnie nie znałam jedynie może co zwidzenia, ale co to za znanie się ? Żadne. Widać było, że wszyscy bawili się świetnie. Miałam nadzieje, że ten dzień będzie dziś bardzo miły. I musze się o to postarać. Niedługo po tym zaraz przyślij do nas James i Logan.
- Cieszę się, ze jednak przyszłaś – powiedział Logan
- Też się cieszę. To jest Mikela a to Logan i James – w tym samym czasie dołoczył się blondyn – a ten  to Kendall
- Nie wiedziałem, że masz taką ładną koleżankę –powiedział Kend
- No to teraz wiesz – uśmiechnęłam się a dziewczyna mnie tylko szturchnęła w ramie
- Co wam przynieść ? Coś mocnego czy mniej ? – wyszczerzył się James
Popatrzyliśmy się na siebie i równo powiedziałyśmy drink lekki. Oddalił się, a kontem oka dostrzegłam stojącego już go przy barze.
- Zatańczymy ? – w pewnym Momocie usłyszałam pytanie Logana
- Nie wiem czy będę mogła zostawić tutaj samą Mikele
- Na pewno nie jest dzieckiem
- No wlaśnie nie jestem już dzieckiem kochana. A teraz śmigaj na parkiet
- Na pewno – musiałam się upewnić
- Tak już szoruj
Tak zrobiłam. Razem przecisnęliśmy się przez tłum tańczących już ludzi. A gdy znaleźliśmy jakieś miejcie zaczęliśmy tak jak oni tańczyć.
Bawiliśmy się świetnie, śmieliśmy się, miła atmosfera, ludzie mili, świetna muzyka, a do tego dobre drinki Jamesa nie za mocne, ani za lekkie w sam raz. Ogólnie po wszystkich było widać, że jest fajnie i tak było. Chłopaki spisali się znakomicie.
Jak nie jeden to drugi zapraszał mnie na parkiet. Nogi zaczynali mi powoli już odpadać. Co siadłam na kanapę od razu do tańca. Tak jak by nie mogli się nacieszyć mną ? Lub, rzadko tańczą. Tak to śmiesznie grzmi. Trzymajmy się wersji, że robili to specjalnie.
W pewnym momencie zaczęłam szukać Jamesa. Musiałam mu coś ważnego powiedzieć. Nie do końca jeszcze wiedziałam co, ale dalej go szukałam. Znalazłam schody, które jak się potem okazało prowadziły na górę do korytarza. W nim było mnóstwo drzwi. Nie wiem dlaczego, ale pierwsze wybrałam trzecie od lewej. Dlaczego nie pierwsze ? Nie wiem. Zapukałam. Nic. Odtworzyłam drwi. Ukazały się jasne brązowe ściany. Parę szafek i jedna komoda. Na środku stał wielki czarny fortepian. Z nalazłam zgubę. Siedział przy nim. Zorientował się, że stoję. Obrócił się. Uśmiechną lekko. Wskazał miejsce, żebym usiadła nie daleko mnie. Płakał ? Zobaczyłam pojedynczą łez na jego policzku, którą szybko otarł. Może za dużo alkoholu ? Czasem tak ludzie mają, że przez dużą ilość zaczynają powracać do przeszłości i płaczą. Sama tak miałam. Ale chyba tutaj nie chodziło o to. Położyłam na jego ramieniu rękę w celu pocieszeniu i wesprzeniu. Znów lekko się uśmiechną. Nic nie mówił. Co tu się działo ? Bez zastanowienia zaczął coś grać. Po chwili rozbiegły się po pomieszczeniu jego donośny głos. Z koś już słyszałam tą melodie. Tak to jest Clarity. Przepięknie grał tak jak i śpiewał. Patrzyłam jak jego dłonie sprawnie poruszają się po klawiszach fortepianu. Na jego twarz, która nie wyrażała żadnych uczuć i powieki które od czasu do czasu zamykały się na dłużej, żeby pogrążyć się w myślach. Zrobiłam to samo zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w melodie, która krążyła dokoła nas. Coś pięknego. Kiedy wypowiedział ostatnie słowa i przestał grać otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego.
- Gdzie ty się tego nauczyłeś ? To jest piękne
- Dzięki – ledwie słyszalnie odpowiedział
- Co jest ? Widzę, że coś cię meczy. Coś jest nie tak ? Prawda ?
Kompletnie nic nie powiedział. Obrócił głowę w stronę za mną. Zrobiłam to samo. Zobaczyłam ramkę, a w środku czyjeś zdjęcie. Kogo ?
- Co to jest ? – zapytałam
Cisze znów zastałam u niego. Wstałam. Podeszłam do komody na której stała ramka. Nie spodziewałam się tego co zobaczyłam w niej. Jak to możliwe ? Z jakiej racji ? Przecież nie może tego mieć.
Zobaczyłam siebie na zdjęciu.
Pamiętam jak dosłownie dwa lata temu zrobiła mi ją mama na siedemnaste urodziny. Stałam przy drzewie w niebieskiej sukience.
- Skąd to masz ? Co to ma znaczyć ? – cicho nic nie odpowiadał – Do jasnej cholery skąd masz moje zdjęcie z ponad dwóch lat ?!! – krzyknęłam nie wytrzymałam. – Skąd masz to pieprzone zdjęcie !
- Usiąść. Wszystko ci wytłumaczę po kolej – mówił cicho i opanowanie 
- Nie ! Skąd kurwa masz to ?!!
- Od twojej mamy
- Od mojej mamy ? Z jakiej racji możesz mieć je od mojej mamy ? To nie dorzeczne !
- Posłuchaj mnie ! – krzykną. Stanęłam wyprostowana i pozwoliłam mu mówić – W tedy jak cię uratowaliśmy i jak siedziałaś w domu Logana kogoś mi przypominałaś. Dopiero teraz niedawno uświadomiłem sobie, że to ty. Znaczy się ty ze zdjęcia. Chcesz wiedzieć skąd mam zdjęcie – kiwnęłam głową, żeby dalej mówił – Jak już mówiłem mam od twojej mamy. Tak to prawda. Dała mi je, żebym cię znalazł. Powiedziała jak nas znalazłeś to i ją też znajdziesz
- Co to ma znaczyć ! – wtrąciłam się a zarazem warknęłam
- Dwadzieścia trzy lata temu nasi rodzice mnie dodali do domu dziecka. Miałem rodzinne. Powiedzieli mi, że jestem adoptowany. Zacząłem szukać. Znalazłem ich niecałe rok temu. No i dowiedziałem się, że mam jeszcze młodszą siostrę. Ciebie też szukałam, ale bez skutku. Aż do niedawna. Jesteś moją młodszą siostrą a ja twoim starszym bratem.
- Dlaczego mi nie powiedzieli ? – łzy spływały mi po policzkach jemu tak samo – Nie to nie może być prawda. Ja nie mam rodzeństwa ! A jak byś znalazł moich rodziców nie kazali by cię mnie szukać. Dla nich już dawno nie żyje !
- To nie prawda ! Martwią się o ciebie.
- Nie ! Kłamiesz ! – łzy coraz bardziej i szybciej spływały. Nie wytrzymałam. Wybiegłam z pokoju. Nie mogłam dalej słuchać tego co mówił. Przecież to brednie ! Ale skąd ma to zdjęcie ! Nie on nie może być moim bratem. Przecież….jak ?
Buuu ! A teraz się przyznać nie spodziewaliście się takiego zakończenia rozdziału ? Tak wiem lubię zaskakiwać ludzi ^^ Jak się podoba rozdział ? Mi całkiem całkiem. Najbardziej końcówka związana z Jamesem. A miałam dodać zwiastun , ale dodam go dopiero w następnym rozdziale bo muszę jeszcze muzykę wybrać :)  Proszę napiszcie co o tym sądzicie :) Chce wiedzieć co mam dalej robić z tym. A wiecie, ze komentarze strasznie motywują. Nawęd byle jakie, ale dają :) Wiec proszę o komentarzyk xD
5-8 komentarzy = Nowy rozdział 
 Do zobaczenia do następnego :*