środa, 25 września 2013

Rozdział 9



Siedziałam na krześle w kuchni razem z Loganem jedząc kanapki. Szynka i ser żółty niby takie małe, ale syte. Pomiędzy nami była cisza jedynym dźwiękiem słyszalnym był zegar wiszący niedaleko lodówki. Sekunda na sekundę coraz większa cisza. Na zewnątrz była strasznie brzydka pogoda, bo padał deszcz. Ktoś by powiedział, że jest do kitu, ale nie dla mnie lubiłam taką pogodę. Można wtedy przemyśleć swoje rzeczy. Idealnie pasowała to tego wszystkiego co teraz się działo w moim życiu. Można podkreślić powalonym i nic nie wartym życiu.
- Liz… to jak chcesz czy nie ? – usłyszałam czyjś głos
- Hm ? – podniosłam głowę i spojrzałam na bruneta  
- Pytałem się czy nalać ci soku
- Nie dzięki i tak już skończyłam jeść – uśmiechnęłam się i wstałam od stołu kierując się do zmywarki w celu włożenia do niej brudnych naczyń. – Pozwolisz, że pójdę do salonu ?
- Jasne – powiedział jeszcze przeżuwając wcześniejszy kawałek
Tak jak było powiedziane skierowałam się do salonu, lecz do końca się tam nie znalazłam. Stałam na korytarzu patrząc się w drzwi frontowe bezczynie. Zaraz za tym usłyszałam „Otworzysz !” Tylko co wydusiłam z siebie to „Jasne”. Podeszłam wolnym krokiem. Stałam tuż przy nich. Chwyciłam klamkę po czym nacisnęłam i je otworzyłam. Ujrzałam nikogo innego jak Jamesa. Znowu to samo tylko już nie patrzyłam się bezczynie na drzwi tylko na bruneta. Nie wiedziałam co robić. Nie myślałam teraz trzeźwo.
- James. Stary wchodź – usłyszałam za sobą głos Logana
Oczywiście wszedł, zamkną za sobą drzwi a następnie skierował się do salonu. Nadal nie wiedziałam co teraz robić. Iść, zostać, iść, zostać, powiedzieć wszystko, iść i się tym nie przejmować. Nie wiedziałam, ale chyba kto inny zadecydował za mnie.
- Liz pozwolisz ?
- Co ? … Ja ?... Tak idę
Siedzieli wygodnie w skórzanych fotelach. Ja natomiast postanowiłam, że usiądę na kanapie.
- Wiecie co może przyniosę coś do picia może herbatę ? Tak to chyba będzie najodpowiedniejsze – Logan wstał i wyszedł z pokoju tym samym zostawiając mnie z brunetem sam na sam. Tego się obawiałam. Cisza nastała pomiędzy nami.
- Liz ? Ja… - zaczął ostrożnie James – Chyba musimy porozmawiać ?
- Ta – wydusiłam z siebie – Zanim zaczniesz chce ci coś powiedzieć. Bądź wobec mnie tylko szczery nic innego nie oczekuje. Zacznij od nowa.
Po krótszym myśleniu zaczął.
- Jak ci już mówiłem naprawdę jestem twoim bratem. Nie spodziewałem się takiego rozwiązania takiej sprawy. Nie spodziewałem się, że to akurat ty. Nie spodziewałem się, że to twoi rodzice z którymi niedawno rozmawiałem… Jeśli mi nie wierzysz możemy do nich pojechać powiedzą ci całą prawdę.
- Nie ! – wstałam – Nie chce ! Ty nic nie rozumiesz ! Nie wiesz co się stało jak ciebie nie było. I nie mów mi tylko, że oni się zmienili bo ci i tak nie uwierzę !
- Liz , ale to prawda. Martwią się o ciebie. Nie wiedzą co się wydarzyło, nie wiedzą co się dzieje u ciebie, gdzie jesteś !
- To dlaczego mnie nie szukali przez ten pieprzony rok ! Przez ten rok najbardziej ich potrzebowałam ! Gdzie byli ? Co robili ? Nic ! Pieprzony rok!... Mają teraz ciebie niech zajmą się tobą starszym synem ! A ich córka już nie żyje !
- Nie mów tak ! Oni napraw…
- Nie! Nie wiesz co kiedyś mi mówili… Nic nie wiesz… wzięłam to do serca i tego się trzymam ! 
- To mi powiedź
- Nie zrozumiesz zostawicie mnie tak jak i oni mnie. Nie chce przez to przechodzić od początku wiec pozwól, ze ja się z tego wycofam – wzięłam swoją torebkę, która była na sofie i skierowałam się do wyjścia. Płakałam
- Liz !- usłyszałam głos Logana jak i Jamesa
- Przepraszam – wydusiłam cicho i wybiegłam z domu
Nie biegłam tak jak zazwyczaj w takich sytułaciach. Szłam wolno. Założyłam kaptur na głowę i ją spuściłam. Już nie padało tylko lało. Od stup do czubka głowy byłam mokra. Nie obchodziło mnie, że mogę się przeziębić. Nie teraz. Kierunek który sobie ustawiłam bardzo mnie samą siebie zaskoczył. Ale jednak tam szłam. Musiałam o tym wszystkim zapomnieć teraz, już. Zaledwie po dwudziestu pięciu minutach byłam już na miejscu. Stałam pod budynkiem już dobrze mi znanym. Nieświadoma co robię zapukałam. Drzwi otworzył mi znajomy chłopak.
- No śliczna, nie spodziewałem się tego, że tak szybko do mnie wrócisz i to jeszcze bez mojej pomocy. Czego kochanie pragniesz ?
- Spadaj Nathan ! Nie tego co się spodziewasz ! Potrzebuje od ciebie towaru, a wiem, że tylko ty jedyny teraz możesz mi to załatwić. Wiec jak ? Zapłacę ci za to
W tej chwili nic mnie nie obchodziło. Złamałam swoje zasady. Trzymania się z daleka od Nathana, jego kumpli i co gorsza od Narkotyku. Po prostu muszę choć przez chwile o tym zapomnieć a to mi pomoże.
Wskazał ręką, żebym weszła, zrobiłam to. Wszystko wyglądało inaczej. Było o wiele ładniej i czyściej. Zaskoczyła mnie ta zmiana. Zmienił się ?
Stałam w progu salonu. Satyn grzebał coś w barku stojący niedaleko telewizora.
- Wciągnij to nosem. - podał mi jakiś biały proszek. Wahałam się tylko przez moment, ale wciągnęłam to. W końcu nie miałam już nic do stracenia. Poczułam się niesamowicie i razem upiliśmy się. Nie miałam zielonego pojęcia co robię. Moje myśli nie "uwierały" mnie już tak jak przed paroma chwilami. Czułam, że jestem silna, że mogę zrobić wszystko. Nagle wstałam i zaczęłam biegać w kółko, skakać, wariować i robić rzeczy nie możliwe. Nathan tylko przyglądał mi się z uśmiechem. Po kilku dobrych godzinach zaczęło mi powoli przechodzić. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chciałam zasnąć, ale nie mogłam. Podszedł do mnie szatyn i zaczął mnie całować. Odwzajemniłam pocałunek pomimo tego, że w ogóle nie chciałam. Pocałunek ? – mokry, ohydny, przyjemny, chwilami wracałam myślami do tego co było kiedyś jak momentami było mi z nim dobrze. Nagle zaczął mi wpychać ręce pod bluzkę. Zdjął mi ją, w ostatniej chwili zdałam sobie sprawę z tego co robi. Popchnęłam go, zabrałam koszulkę i jak najszybciej stamtąd wybiegłam.
 ______________________________________________________________
Woo…Hoo… napisałam jakoś ten 9 rozdział. Moja wena mi całkowicie nie dopisywała. Pomysłów mi na ten rozdział brakowało, ale jakoś go napisałam. Co o nim myślicie ? Mi osobiście początek nie za bardzo się podoba, a co do końca już bardziej :D No ,ale wam zostawiam ocenie :) Przyjmę nawęd krytykę.
Hmm…. Coś jeszcze miałam wam napisać tylko co to było ? A tak dziękuje wam jeszcze raz z tak dużo nominaci O.o jestem tym zaskoczona. Dziękuje też za miłe komentarze :) I tyle już odwiedzin. Jeśli ktoś nie oglądał zwiastunu może go znaleźć w zakładce zwiastun.
6-11 komentarzy = nowy rozdział :)

9 komentarzy:

  1. Rozdział super James jest bratem Liz szok czekam na następną nn z niecierpliwością i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju super *o* już nie moge sie doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny *o* mam nadzieję że szybko dodasz następny ! ;*
    pzdr ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :*. Takie tematy lubię ^^. Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny rodzial <3 nie moge sie juz doczekac nastepnego, ale sie bedzie dzialo :D

    OdpowiedzUsuń
  6. James jest bratem Liz? Ooo.. a to ciekawe^^ Jeszcze ten Nathan się wpieprzył -,- Oficjalnie go nie lubię! xD Rozdział świetny czekam na nn:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten Nathan mnie wkurza -.- Dał jej towar, i jeszcze chciał przespać się z nią -.- Co za...*cenzura* xD Widać, że James chce dobrze dla swojej sis, ale ona chyba tego nie chce. Rozdział niesamowity ^ ^ Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział wspaniały .
    Jestem ciekawa co będzie dalej .
    Zwiastun bardzo mi się podoba. <3
    Czekam z niecierpliwością na nn . ;*
    PS Zapraszam Cię do mnie na rozdział 1
    http://magia-to-niezwyciezona-sila.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow Liz źle zrobiła... nie powinna tam wgl iść a co gorsza brać narkotyków... kurcze coraz bardziej jestem ciekawa co dalej ;)

    OdpowiedzUsuń