*James*
Otworzyłem drzwi jednej z sal szpitalnych. Pierwsze co
ujrzałem to białe ściany z niebieskim jednym paskiem. Dużą szafkę z potrzebnymi
zapewne lekami. Łóżko, a na nim Liz. Wyglądała jak by normalnie spała, ale tak
nie było te wszystkie urządzenia przypięte do niej… przerażały mnie. Podszedłem
do niej i ostrożnie cmoknąłem jej czoło. Chwyciłem jej lodowatą rękę i usiadłem
na tym nie wygodnym krześle. Bezczynie siedziałem i wpatrywałem się w nią.
Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Dlaczego musiałem poruszyć ten pieprzony temat
? Doskonale wiedziałem, że nie chce go dalej ciągnąć. Byłem zbyt uparty,
zaślepiony tym wszystkim. Na chama chciałem, żeby od nowa poznała swoich
rodziców. Naszych rodziców. Może nie znałem jej, aż tak doskonale, ale chce dla
niej jak najlepiej. Przecież jestem jej starszym bratem. Rodzina powinna się
spierać. Ja to spieprzyłem. Przeze mnie może nie obudzić się z tej całej
śpiączki. To wszystko moja wina…
Co jeśli.. ?
To pytanie przez najbliższe czterdzieści piec godzin mnie
prześladowało. Co jeśli naprawdę się nie obudzi ? Co powiem rodzicom ? Przeze
mnie ich jedyna córka i żyta z nimi od narodzin-nie to co ja- jest w śpiące, a to wszystko dlatego, że poruszyłem
ich temat, wzięła narkotyki, pocięła się i nie wiadomo czy się obudzi. Nie to
źle wszystko wygląda. Nawęd nie miałbym odwagi tego powiedzieć, a co
dopiero prosto w ich oczy. Choć będę
musiał im to wyznać prędzej czy później. Wiem, że Liz się to nie spodoba, ale
nie mam innego wyboru. Musze…
*Tydzień po tym*
Wczoraj Liz się w końcu obudziła. Właśnie do niej jadę, gdyż
wczoraj, a dokładniej dziś w nocy się obudziła. Nie mogłem dłużej czekać i
wsiadłem w samochód informując wszystkich, że brunetka się wybudzała. Oprócz
moich rodziców, tak nie poinformowałem ich o tym wszystkim. Nie miałem odwagi
tego zrobić. Wierzyłem ze Liz się obudzi- tak się stało- i będzie jak dawniej.
Stałem na czerwonym świetle. Jak na złość w L.A było dziś
strasznie zatłoczone, choć Kidy ono nie jest ? Chyba nie ma takiego dnia. W
końcu jakoś dojechałem do szpitala, zajęło mi to prawie godzinę. Wysiadłem z
mojego białego audi. Od razu przypomniałem sobie dzień w którym Liz chciała
prowadzić moje auto. Nie pozwoliłem jej, prawe o to się pokłóciliśmy przez to,
ale teraz jak wyjdzie pozwolę jej.
Uderzyła mnie fala zimna wchodząc do budynku. Nie musiałem
długo się zastanawiać gdzie się udać wiedziałem już to dawno. Kiedy dotarłem
pod sale trzydzieści trzy wszyscy już tam byli. Melisa, Logan, Kendall i
Carlos. Bardzo to doceniałem, że spierają moją siostrę, jestem za to im
wdzięczny.
- Co z Liz ? Dlaczego nie wchodzicie do niej ? – byłem
szczęśliwy, że brunetka się obudziła, ale ich miny.. mówił same za siebie.. coś
się musiało stać.
- James.. – jako pierwsza postanowiła mówić Melisa
- Coś jest nie tak ? – z mojej twarzy znikł uśmiech – Lekarze
ją badają dlatego nie można wejść ? – przez okno Sali widziałem chyba z pięciu
lekarzy, którzy chodzili w tą i tamtą, ale nie mogłem ujrzeć brunetki.
- Nie do końca – odezwał się Logan
- Ona... przez to wszystko.. ona.. – z ust …. Nie mogło nic
wyjść
- Czy ktoś może mi powiedzieć co się dzieje ?!?
Przez okienko ujrzałem Liz… szamotała się. Zamarłem.
Widziałem jak kopała nogami, majtała rękami i zapewne krzyczała. Dlaczego? Co jest mojej siostrze? Przeraziłem
się. W drzwiach staną lekarz. Był lekko przygarbiony. Miał siwe włosy, a na
nosie nosił okulary.
- Czy jesteście rodziną dla tej młodej damy ? Lub macie
jakiś kontakt z nimi ?
- Nie.. – odpowiedzieli wszyscy
- To znaczy tak – dokończył za nich Carlos
- Ja jestem jej starszym bratem – powiedziałem wolno i
wyraźnie nadal parząc na dziewczynę.
- Mogłabym z panem porozmawiać o Liz ? – zapytał mnie się
- Ta.. tak..- odpowiedziałem po czasie
- Proszę za mną, porozmawiamy w ciszymy miejscu – skazał ręką
żebym za nim się udał i tak zrobiłem. Szliśmy wąskim korytarzem przy tym
mijając parę zatłoczonych sal. W końcu dotarliśmy do gabinetu. Profesor usiadł
przy swoim jasno brązowym biurku i wskazał rękę, żebym siad po drugiej stronie
na drewnianym krześle. Tak zrobiłem.
- Widział pan co się dzieje z pańską siostrą ? Ona.. –
Zaczął rozmowę jako pierwszy
- Co jest z nią ? Co się stało ? – nie dałem dojść mu do
słowa.
- Zazwyczaj staram się nie oszukiwać ludzi. Próbuje im
wszystko powoli powiedzieć, nawęd jeśli prawda może zaboleć. Bo w tym zawodzie
trzeba starać się mówić paciętom rodziny prawdę.- przerwał na chwile- Ale nie
wiem jak to panu powiedzieć. Nigdy jeszcze mi się to nie zdarzyło.- znowu
przerwał – Podejrzewamy, że Liz jest chora. To nie jest zwyczajna choroba. To
nie jest zaliczana choroba do tej którą widzimy na co dzień. Przed tym kiedy
Liz trafiła do nas zażywała jakieś narkotyki ? To nie był jej pierwszy raz
kiedy to wzięła ?
- N-Nie.. – wybełkotałem
- Tak podejrzewaliśmy. Narkotyki spowodowały tą chorobę.. wpłynęły
na jej podświadomość. To one są wszystkiemu winę, gdyby w porę przestała brać
je może do tego by nie doszło, ale nie jesteśmy pewni. Prędzej czy później mogło to się u niej ujawnić.
- A-ale.. jaka jest to ch-choroba ? – zapytałem się czekając
na jak najszybszą odpowiedz.
- Podejrzewamy, że u Liz występuję schizofrenia. Jest to
choroba psychiczna. Na tyle jest dobrze, że nie jest to do końca potwierdzone,
ale muszę być z panem szczery prawie wszystkie wskaźniki wskazują, ze to jest
schizofrenia w pierwszym stopniu, którą można wyleczyć. Tu znów muszę być z
panem szczery nie wiele osób wychodzi z tego zdrowych nawęd w tym pierwszym
stopniu…
Jak to ? Zamarłem.
Moja siostra jest chora psychicznie ?
Dlaczego wcześniej nic nie podejrzewałem ? To wszystko mnie
przeraża co. Co jeśli Liz nie wyzdrowieje z niej ? Dopiero co znalazłem moją
siostrę, a już muszę ją zegnać ?
P-Pomocy !
____________________________________________________________________
____________________________________________________________________
No Hej :) Wiem, że długo nie dodawałam rozdziału, ale miałam
problemy z netem, a potem nie mogłam wstawić rozdziału, ale na szczęście już
jest rozdział ^^ Wiec co o nim myślicie ? przyznajcie się nie spodziewaliście
się tego, że u Liz może być stwierdzona choroba psychiczna ? Tu muszę być z
wami szczera co raz bardziej podoba mi się to moje opowiadanie, ale nie wiem co
teraz opisać. Jak opisać tą chorobę u niej. Mam nadzieje, że jakoś wyjdę z tego
cało :D A co do samego rozdziału jakoś nie spinalnię mi on wyszedł.
P.S. Bym zapomniała w rozdziale mogą wystąpić błędy za które
z góry przepraszam. Starałam się ich jak najmniej robić, ale jak zawsze to nie
wychodzi.
Ale ona nie może! Zabraniam jej! Argh ;____; Czemu ona :o czekam :**** i proszę o obserwacje http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJest chora ?! Nie no dlaczego ? Biedna Lis jak i James, bo strasznie się o nią martwi ;c
OdpowiedzUsuńRozdział super :) Czekam na nn ;*
ZAPRASZAM NA NN http://druganaturaannie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWow zaczyna się coraz ciekawiej... schizofrenia? Mam nadzieję, że Liz się uda z tego wyjść
OdpowiedzUsuń