sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 14



*Liz*
Całkowicie straciłam poczucie czasu. Która była godzina ? Jaki był dzień tygodnia ? Kompletna pustka w mojej głowie się czaiła. Czy to oznacza, że jestem już w tym drugim świecie ? W tym lepszym, gdzie wszystko jest na twoje żądanie ?
Trzeba otworzyć oczy i to sprawdzić. Czas się z tym wstawić.
Pierwsze co zobaczyłam to białe ściany. Niebo ? Następnie duże urządzanie i te różne kolorowe kabelki prowadzone do nikogo innego jak do mnie. Wtedy pierwszy raz zobaczyłam swoje ciało. Blade, posiniaczone i po kaleczone. Zdecydowanie niebo tak nie wyglądało.
- Jak się pani czuję ? – czyjś głos wybudzał mnie do normalnego toku myślenia.
Jak się teraz czułam ? Wszystko mnie okropnie bolało. Począwszy od palców, a kończąc na końcówkach włosów. Ból był dziwny. Największy ból był na lewej ręce, nawęd nie miałam odwagi się tam popatrzeć.
W końcu musiałam temu komuś odpowiedzieć na jego zadane pytanie. Odkręciłam się w prawą stronę i zobaczyłam kobietę w białym fartuchu. Wyglądała na około 25 lat, miała blond włosy, a na czubku nosa okulary. Czułam, że jest sympatyczna i miła.
- Jakoś może być – mój głos samą siebie zaskoczył. Był strasznie ochrypnięty. Tak jak bym wydarła się w ciągu ostatnich 24 godzinach. – Wszystko mnie boli. Najgorzej lewa ręka.
- To dla tego, że są świeże rany na niej. Przy uspakajaniu pani jedna lekarka panią niechcący podrapała w miejscu gdzie były rany – powiedziała głośno i wyraźnie.
Uspakajaniu ? Co na miała na myśli ?
- Jak to ? Co zrobiłam ? – mówiłam bardzo cicho przez bolące gardło.
- Zapewne tęgo pani nie pamięta to zrozumiałe przy tej chorobie – chorobie ? Znów zagadkowe słowo – Obudziłaś się dwa dni temu i zrobiłaś niezłe zamieszanie w szpitalu. Musieliśmy cię uspakajać lecz to nie pomogło, dopiero leki zaczęły działać.
- Czyli co jest ze mną ? Przecież czegoś takiego bym nie zrobiła, a przynajmniej bym pamiętała to zdarzenie.
- Powiedziała bym ci wszystko, ale to zadanie nie należy do mnie tylko do twojego lekarza prowadzącego. Przyjdzie do ciebie jak skoczy operacie która wyszła mu pilnie. – zapisała coś w swoim brudnopisie i dodała – Wpadnę do ciebie potem zobaczyć jak się czujesz – na pożegnanie uśmiechnęła się najmilej jak umiała.

*James*
Po raz drugi zadzwonili z szpitala, ze Liz się wzbudziła. Tym razem po dwóch dniach. Znów się cieszyłem z tego powodu, ale tym razem i się bałem tego spotkania z nią. Co jeśli zobaczę ją w tym stanie jak dwa dni temu ? Zagubioną, pełną nerwów, oszołomienia. Nie chce ją w takim stanie widzieć.
Nie zadzwoniłem jeszcze do rodziców, żeby im o tym wszystkim powiedzieć. Teraz los chciał, żebym im powiedział. Nie mam już wyboru, ani ucieczki. Choć myślałem, że jest jeszcze inny sposób, żeby to wszystko rozwiązać, żeby im tego nie mówić, ale po dużym myśleniu tak będzie dla niej najlepiej tak jak i dla nas.
Znów siedziałem przy brązowym biurku, ale tym razem czekałem na lekarza prowadzącego Liz. Musiałem odbyć z nim ponownie rozmowę o chorobie dziewczyny i co będziemy z nią dalej robić. Jako jedyny z rodziny i tu obecny musiałem tu być i zdecydować za rodziców co dalej będzie z moją siostrą. Chce dla niej jak najlepiej. Chce, żeby z tego wyszła.
- Przepraszam, że pan musiał tak długo czekać – znów zobaczyłem tego samego profesora jak się nie mylę pana Garda. Usiadł wygodnie po drugiej stronie biurka – Wypadła mi pilna operacja i nie mogłem jej przełożyć.
- Nic się nie stało rozumiem to – powiedziałem to czując i zastanawiając się jak była trudna ta operacja.
- Wiec może przejdziemy od razu do rzeczy ? – nie odpowiedziałem bo wiedziałem, że to pytanie retoryczne wiec skinąłem głową informując go, żeby kontynuował dalej – Pańska siostra jest chora jak już powiedziałem wcześniej to nie normalna choroba lecz psychiczna, wiec wymaga ona leczenia. Na szczęście to można leczyć. Mało tego, nie wolno pozostawić jej samej sobie, zatem leczenie jest po prostu koniecznością. Razem z moim personelem ustaliliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie ją przewieść do szpitala psychiatrycznego.
Słuchałem tego uważnie analizując każde wypowiedziane przez lekarza słowo jak by od tego zależało moje życie.
- Jak będzie przebiegało jej leczenie ? Czy jest choć mała szansa, że ona z tego wyjdzie ? – musiałem się wtrącić. Za dużo pytań tłoczyło się w mojej głowie.
- Proszę pana szanse są zawsze w różnych dziedzinach choroby. Liz ma szczęście bo u niej wykryto ją wcześniej wiec jest w pierwszej fazie jej którą można wyleczyć. Co do samego leczenia trzeba kilku czynników miedzy innymi leczenie farmakologiczne, psychoterapia i co najważniejsze wsparcia najbliższych. – przerwał pomyślał coś i kontynuował - Początki są zawsze trudne, bo pacjent nie chce naszej pomocy ani nikogo innego. Nie możemy się podać ona musi wiedzieć, że jest dla kogoś potrzebna. Wie ucieka w inny świat właśnie dlatego, że nie chce akceptować świata rzeczywistego, bo myśli że nikt ją tutaj nie chce że jest nie potrzebna.
- Jakie są objawy choroby ? – musiałem się o to zapytać. Chciałem wiedzieć dokładnie wszystko przez co ona przechodzi
- Częstymi objawami są urojenia i omamy, natłok myśli, rzadziej zaburzenia ruchowe pod postacią stuporu, czyli całkowitego bezruchu, czy też nadmiernej ruchliwości, a nawet pobudzenia. Może również pojawić się dziwaczność w zachowaniu i ubieraniu, pewien manieryzm i stereotypia. Musze panu powiedzieć, że ona może się zmienić. Musi pan być przygotowany nawęd na najgorsze… Zgadzasz się, żeby Liz była przewieziona do tego ośrodka ?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Długo się zastanawiałem czy powiedzieć tak, ale dlaczego ? Przecież po tym może być o wiele lepiej i przede wszystkim już nie będzie brała tych narkotyków. Po przemyśleniach i wielokrotnym siebie skarceniu co jest leprze i najlepsze zdecydowałem, że Liz powcina się tam znaleźć. Musiałem jedynie podpisać jeden ważny dokument, że wyrażam zgodę podpisałem go od razu bez żadnego wąchania …
_______________________________________________________________________
Trochę się namęczyłam nad tym rozdziałem bo musiałam sięgnąć do Internetu i trochę poszperać o tej chorobie, żeby się czego kogokolwiek dowiedzieć, ale w końcu sobie z nim poradziłam :D Mam nadzieje, ze nie jest najgorszy, ale opinie już wam zostawiam : )
Widzę, że ostatnio coraz mniej zostawiacie komentarze. Czyli wam się nie podoba mam rozumieć :( 
Pod ostatnim były tylko 3 :(  może zamknę bloga ?
5-8 komentarzy nowy rozdział 

7 komentarzy:

  1. Hejka. Świetny blog a ty wspaniale piszesz. Bardzo mnie wciągnęło całe opowiadanie i na pewno będę czytać je dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo mi się podobał :)
    i zapraszam do mnie http://you-not-gonna-be-invisible.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No i przeczytałam całego bloga. Bardzo mi się spodobał. Od tego momentu jak dowiedziala sie ze James jest jej bratem wciągnęło mnie to. W skrócie narkotyki, pocięcie się, a potem psychiatryk... naprawdę rewelacja. Cieszę się ze tu zajrzalam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdziaqł super . <3
    Cieszę się, że już się wybudziła, ale nie sądzę, ze będzie zadowolona. gdy dowie się, że będzie musiała być w szpitalu psychiatrycznym .
    Czekam z niecierpliwością na nn . ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przyznać, że bardzo mi sie podoba :)
    Masz talent <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Woo.. biedna Liz ;c Mam nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży. Współczuję dziewczynie.. no i Jamesowi też. Ale przecież nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Będzie dobrze! Bo przecież musi :) Rozdział jest świetny! Ani mi się wasz usuwać bloga, bo właśnie dodaję go do polecanych ^^ Czekam na KOLEJNĄ NOTKĘ! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Na miejscu Jamesa pewnie też bym się zawachała Liz jest biedna i chora ale jemu też nie jest lekko oby wszystko w końcu się poukładało ;/

    OdpowiedzUsuń