*Liz*
Dowiedziałam się o mojej chorobie. Z początku byłam
przerażona tym wszystkim. Choroba psychiczna. Tak wiele się o niej słyszy i w
końcu spotyka kogoś. W tym przypadku spotkała ona mnie. Jestem sama sobie winna
temu wszystkiemu. Powinnam była posłuchać ludzi wcześniej co mi mówili. Nie
chciałam ich słuchać teraz mam to na co sobie zasłużyłam.
To wszystko mnie przerażało chce z tego wyjść i zacząć
wszystko od nowa bez tych problemów choć wiem, ze one będą wracać, ale też
wiem, że nie wszystko mi pomoże wic czy jest sens mnie leczyć ?
Byłam już przewieziona do tego ośrodka. Pierwsze wrażenie ?
Strach przed samą sobą, strach przed nowym nie znanym środowiskiem, że się uda
lub nie. Bałam się tego miejsca.
Byłam tam lekarka, którą jak na pierwsze spotkanie zrobiła
na mnie dobre wrażenie. Zdawała się być sympatyczna kiedy prowadziła mnie do
jednych sal które od dziś miał być moim nowym pokojem. Zatrzymaliśmy się przed
receptą. Przy ladzie stała pielęgniarka w białym fartuchu, a na głowie miała
związanego koka. Wyglądała na około 38 lat. Lekarka podała jej moje dokumenty a
ta wzięła je od niechcenia i je przeglądała spoglądając na mnie. Ja do tej pory
się nie odżywałam byłam zamknięta w sobie.
- Okej Liz tak ? – nie odpowiedziałam jedynie skinęłam głową
twierdząco.
- Zaprowadzę ją do jej pokoju - lekarka wzięła mnie pod
ramię i zaczęła prowadzić.
Początek korytarza był bez ożywienia. Wszędzie puste białe
szare ściany bez niczego. Następnie zobaczyłam wnętrze w nim dużo krzeseł jak i
stołów, dwie kanapy jedna żółta a druga biała, duży o ciemnym odcieniu brązu
fortepian, jeden telewizor, trzy lub cztery stojące lampy i szafę z różnymi
grami jak i książkami. Można wspomnieć, że było tam parę osób, które coś
robiły.
- Możesz korzystać ze świetlicy codziennie od 8 do 22 na noc
was zamykamy dla bezpieczeństwa. Jak już wspomniałam będziesz miała swój pokuj.
Minęłyśmy pokuj i zaczął się korytarz z dużą ilością
drzwiach. Stanieliśmy przy ostatnich. Wyciągnęła w fartucha pent kluczy.
Otworzyła i weszłyśmy do pomieszczenia. Było takie szare bez żadnego życia.
Prawie nic tam nie było. Jedno szpitalne łóżko pościelone staranie białą
kołdrą. Wyblaknięte brzozowe biurko na nim stała tylko czerwona lampka, a przy
nim czarne rozkładane krzesło, było też biała umywalka i lusterko powieszone
nad nim. Gdyby nie okno wszystko wydawało by się złe.
- Usiądź – rozkazała i wskazała na łóżko. Tak zrobiłam jak
kazała.
- Wiem, że jest ci ciężko z tym wszystkim z tymi nowymi
rzeczami, ale będzie nie długo lepiej. Teraz odpocznij. Musisz się choć chwile
zdrzemnąć. Potem wpadnę do ciebie i porozmawiamy o tym wszystkim i o zasadach –
uśmiechała się i mnie poklepała po ramieniu, a następnie wyszła i zamknęła za
sobą drzwi. Nic innego mi nie pozostało jak jej się posłuchać i się położyć.
(***)
- Jak się czujesz ? To nowe otoczenie chyba cię troszeczkę
przygnębiło ? – zadała mi pytanie ta sama lekarka, która mnie tu
przyprowadziła.
- Nie wiem – to pierwsze słowa które dzisiaj wypowiedziałam
w tym pokoju – To wszystko jest dla mnie nowe.. – bawiłam się swoimi palcami -
boje się tego, że coś może pójść nie tak jak to sobie planuję.. boję się, że
wszyscy mnie od trącą na których mi najbardziej zależy i to jedynie przez moją
głupotę.
- Nie musisz się tym przejmować masz naprawdę dobrych
przyjaciół widać, że zależy im, żebyś wyzdrowiała inaczej by tutaj nie czekali
od jakiś pół godziny na ciebie, żeby cię odwiedzić – uśmiechnęła się i położyła
swoją rękę na moim ramieniu
- Czyli oni tu są ? – w moim głosie pojawiła się nadzieja –
Mogła bym ich zobaczyć ?
- Oczywiście, że tak – wstała – Choć zaprowadzę cię do nich
Tak zrobiłam, chciałam ich zobaczyć. Co z tego, że wyglądam
jak jakieś gówno mam nadzieje, że to zrozumieją.. przede wszystkim zrozumieją
mnie.
Wyszłam razem z Loren tak
miała na imię ta lekarka i skierowałyśmy się do świetlicy, w której będę po raz
pierwszy. Gdy weszliśmy zobaczyłam, że niedaleko okna a koło fortepianu siedzi
Logan razem z Melisą przy jednym z stolików. Bez wahania podeszłam do nich i
ich przytuliłam. W takich chwilach dziękuje ze mam takich przyjaciół jak oni.
- Jak się czujesz ? – pierwsza odezwała się Melisa
- To ja was może zostawię samych na pewno macie dużo sobie
do opowiedzenia – uśmiechnęła się i odeszła w stronę jakieś brunetki o piwnych
oczach.
- W sumie – usiadłam na krześle koło nich – Nie wiem. To
wszystko mnie troszkę przerasta nie sądziłam, że może mnie to spotkać.
- Moje biedactwo – brunetka wstała i mnie mocno przytuliła –
Nie wiem co bym zrobiła gdyby coś ci się stało, nie wybaczyła bym sobie tego.
- Dziękuję, że tu jesteście – poukładałam sobie sprawy w
głowie i zadałam pytanie – A gdzie jest reszta dlaczego nie przyślij ?
- Chcieli i to bardzo, ale powiedzieli nam, że mogą wejść
tylko dwie osoby, wiec wskazali na nas – po raz pierwszy Logan się odezwał od
skąd go tu zobaczyłam wcześniej milczał jak grup. Zastanawiało mnie to bardzo. Co kryło się w jego głowie ?
- Może przyniosę z jadalni coś do picia ? – zaproponowała
- Dobrze – pokiwałam głową twierdząco, a brunet nawęd żadnej
czynności nie zrobił, ani drgną.
Cisza zagościła po między nami. Dlaczego tak się zachowywały ? Co zrobiłam, że nie chce ze mną
gadać jak wcześniej ? To moja wina ?
W przyszłości było całkiem inaczej.. zachowywał się tak jak by coś do mnie
czuł, a teraz ?
To przez to, że jestem
tutaj a nie gdzie powinnam być ?
Chciałam mu to wykrzyczeć prosto w twarz !
Ale jednak powstrzymuje się… i dlaczego ? Czy coś do niego
czuje lub czy w ogóle czułam ?
Jedna cząstka podkreślam już na wstępie, że jest ona bardzo
mała chciała być przy nim czuć jego obecność, być przy nim gdy jest źle, a ta
druga cząstka w ogóle tego nie pragnęła, nie pragnęła zostać tak samo
skrzywdzona jak parę miesięcy temu, nie chciała czuć znowu tego bólu.
- Dlaczego się nie odzywasz ? – zapytał
- O to samo chciałam się ciebie zapytać – uśmiechnęłam się
sztucznie
- Co jest z tobą ? – zapytał po cicho, a mino to go
usłyszałam
- Co ma być ? Siedzę w tym gównie już po uszy – przerwałam –
A ty nawęd nie zapytasz jak się czuje. To co zdarzyło się wcześniej było
udawane, udawane do tego stopnia, żeby się bawić moimi uczuciami ?
Umilkł, żadne słowo nic chciało przez jego usta wyjść, żeby
mi to wyjaśnij
- No powiedz mi to do cholery jasnej ! – wstałam i
nachyliłam się nad nim
- Przyniosłam pic… - Melisa postawiła trzy szklanki z białą
cieszą na stole, a Logan postanowił wyjść bez słowa – A temu co się stało ? –
usiadłam, a zaraz brunetka zrobiła dokładnie to samo – Co się stało ?
- Nic wielkiego.. po prostu
chciałam wyjaśnić jedną rzecz, ale on widocznie tego nie chce wyjaśniać
____________________________________________________________________
Witam was <3 Udało mi się napisać kolejny rozdział gdyż
mam straszne nudy bo jestem chora, a wena mnie dopisuje ; ) W sumie rozdział
chyba taki sobie jest co nie ? Jak myślicie dlaczego Logan tak się zachowuje ?
:D
Trochę trzeba was zachęcić do komentowania wiec 8-12
komentarzy nowy rozdział <3