Logan
Szedłem na sam dół kierując się do wyjścia, kiedy zobaczyłem
rozsuwane drzwi niedaleko recepcji od razu wyszedłem pospiesznie z szpitala- o ile można było to nazwać szpitalem.
Mój cel to parking i odnalezienie mojego auta. Po niecałych trzech minutach
odnalazłem go. Otworzyłem kluczykiem samochód po czym do niego wsiadłem.
- Kurwa – uderzyłem z całej siły w kierownice – Spieprzyłem
to – włożyłem kluczyk do stacyjki odpalając czarnego Fiskera.
Wyjechałem z prawie pustego parkingu na zatłoczoną ulice Los
Angeles. Jechałem praktycznie nie skupiając się na drodze. Moje myśli krążyły
tylko w jednym punkcje – Lub kimś. O
mały włos a nawęd bym przejechał przez czerwone światło na krzyżówce, któro
zmieniło się naglę. Nacisnąłem szybko pedał przy tym ostro hamując. Czerwone
światło było wiecznością które miało się zmienić na zielone, kiedy w końcu to
zrobiło zmieniłem bieg prawą ręką i wtedy poczułem ból i pieczenie. Po
zewnętrznej stronie ręki miałem ją lekko rozciętą, ale i tak bolała nie
miłosiernie.
***
Weszłam do domu rzucając kluczyki od drzwi i od samochodu na
szafkę ściągając przy tym buty.
Musiałem się komuś wygadać. Potrzebowałem tego jak pies wody
w upalny dzień. Wyciągnąłem telefon, odblokowałem go, a następnie wszedłem w
kontakty.
Do kogo zadzwonić ?
Kendall wyjechał na parę dni do rodziny w jakieś ważnej
sprawie wiec nie będę mu zawracał moimi jakimiś głupimi problemami głowy. Tym
bardziej nie wybiorę numeru do Jamesa chce pogadać o Liz, a on jest jej bratem
wiec nie będzie komfortowo się z nim gadało. Moja ostatnią nadzieją został
Carlos, mam nadzieje, ze poświęci mi parę minut.
Przeleciałem palcami po ekranie do litery C i wybrałem numer
do kumpla. Po sześciu sygnałach odebrał
- Co jest stary ? –zaczął rozumowe
- Mam problem – przerwałem – Chodzi o Li..
- Czekaj chwile – przerwał mi – Co powiedziałeś ? Coś jest z
nią nie tak ?
- Kurwa to ze mną jest coś nie tak ! – przeanalizowałem
słowa jeszcze raz które były wypowiedziane w ciągu paru minut. Poniosło mnie
- Przepraszam to mnie przerosło
- Rozumiem czekaj chwile ja za jakieś pięć minut będę u
ciebie
***
- Kupiłem po drodze piwo – wszedł do domu pokazując dwie
butelki z zawartością
- Jakoś nie mam ochoty – wymruczałem przez zęby wchodząc do
salonu
- Wiec to coś poważnego – usiadł na kanapie, a ja natomiast udałem
się do kuchni po dwie szklanki
- Ja też czuje ze to coś poważnego – postawiłem na szklanym stoliku
naczynia. Carlos natomiast otworzył piwo
- Na pewno nie chcesz ? – pokazał na butelkę
- Albo jednak polej – skusiłem się. Może to pozwoli mi trochę
w myśleniu
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, ale przyjaciel wolał
przerwać to nie odpowiednim pytaniem.
- Coś czujesz do Liz ? – z góry zaatakował mnie tym na co
nie miałem odpowiedzi
- Nie wiem.. Zachowałem się jak dupek, kiedy zapytała mnie o
to samo. Czuje, że kiedy powiem jej, że nic nie czuje zrobi sobie coś głupiego
w końcu jest tam gdzie jest – przerwałem układając sobie wszystko w głowie –
Ale tego nie powiem..
- Wiec co je..
- A wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim ? – przerwałem
mu pytaniem, na które nawęd nie pozwoliłem mu odpowiedzieć tylko dalej
kontynuowałem – Ja coś chyba do niej czuje
Melisa
Jak dobrze mieć kochanego chłopaka, który spędzi z tobą
piątkowy wieczór. Nick niestety nie jest taki najczęściej ma różne wymówki i
zbywa mnie głupimi tekstami do domu twierdząc, ze nadrobimy to w następny
piątek – obejrzymy jakoś komedię,
pośmiejemy się, powygłupiamy jak normalna zwykła para. Na szczęście w ten
wieczór zrobił wyjątek. Byłam wtulona w jego tor, jego lewa ręka spoczywała na
moim brzuchu, a natomiast prawa trzymała pilot skacząc po różnych kanałach szukając coś co nadawało by się do obejrzenia
w takiej sytuacji.
- Martwię się o Liz – zaczęłam temat
- Mieliśmy o niej nie rozmawiać – pokręcił się na kanapie, a
jego ręka znalazła się na moich brązowych włosach
- Tak wiem – wymruczałam – ale..
- Wiem, że to trudne w tej sytuacji dla ciebie tak jak jej bliskich – przerwał mi
gładząc mnie po głowie – Trzeba się z tym pogodzić, bo nie wiadomo czy ona w
ogóle z tego wyjdzie – miał racje, ale nie dopuszczałam tego do siebie, że może
być tak już na zawsze – Możemy o tym dziś nie rozmawiać chce ten wieczór
spędzić tylko z moją małą księżniczką
- Nie jestem mała – wtrąciłam
- Jesteś dla mnie – oddał mi delikatny pocałunek
- Ale muszę ci coś powiedzieć – wróciłam z powrotem do
tematu – Czuje, że coś jest nie tak. Ona zachowuję się dziwnie
- Kochanie to zrozumiałe przy tej chorobie
- Nie o to mi chodzi. Ona… ona ostatnio ciągle mówiła o
Nathanie – przeraziłam się na samą myśl o nim – Wiem jak bardzo go nienawidziła za to
wszystko co jej zrobił, ale dlaczego mówi o nim ? Przecież to jest potwór
- Co mianowicie mówi ? – zaciekawił się. Jego reakcja
wzbudziła we mnie lekkie podejrzenie
- Bredziła coś od rzeczy, że chce.. – przerwał mi dzwoniący
telefon Nicka
Wyciągną rękę do kieszeni i zobaczył na ekran
- Przepraszam to pilne muszę odebrać – znowu to samo.
Usiadłam o on wyszedł do kuchni. Wzięłam pilota do ręki i
teraz to ja latałam po wszystkich kanałach. Nigdy nie podsłuchiwałam rozmów
mojego chłopaka, ale teraz zaciekawiło mnie jedno zdanie wiec wstałam z kanapy
i zbliżyłam się troszkę do drzwi
- Liz… tak ona… nie pieprz mi takich głupot.. tak wiem co
mam robić… nie ona… Nathan mówię ci…
_____________________________________________________________________
Witam was po dłuższej nie obecność za którą z góry was przepraszam. Wiecie jak to jest czasem nie ma się weny, do tego dochodzi szkoła i mase spr i kartkówek -.- No, ale jakoś na szczęście wena mi dopisuje i nawęd myślę nad załorzeniem nowego bloga :) Nie bójcie się tego nie porzucę, choć kto chce jeszcze to czytać ? :O Pewnie już nikt ;c Co do rozdziału to trochę jest nudny nie podoba mi się szczególnie.. no hee.. to do następnego :)
10-12
komentarzy nowy rozdział <3