Liz
Chyba to mój czas,
żeby wyjść z tej dziury, który stanowił mój obecny pokój w tej pieprzonym
ośrodku. Nienawidzę tego miejsca. Jest takie obskurne. Brak w nim jakiegoś
żywego oświecenia, żywych rzeczy, które od razu by poprawiły nastrój tym
wszystkim.
Umierasz tu…
Usłyszałam w głowie. Tak to prawda. Umieram tutaj, a ci
pieprzeni lekarze nic w tej sytuacji nie robią. Zero z ich strony jakiegoś
zainteresowania. Czy to można nazwać ośrodkiem w którym leczą ludzi takich jak
ja ? Zdecydowanie nie można !
Świetlica była czynna od 8 do 22, a że jest już po
jedenastej i po porze śniadaniowej mogłam się tam swobodnie udać, bo w sumie
gdzie indziej mogłam się wybrać ? A siedzieć w tej celi dwadzieścia cztery na
dobę też mi się nie uśmiecha.
Wyszłam z pokoju na wąski korytarz, który oddzielał
pomieszczenia do spania - bez wyjątku były takie same jak moje. Pozbawione
życia jak już wyżej wspomniałam. Przedarłam się przez korytarz i weszłam do
wnętrza świetlicy. Szczerze ? Nawęd nie wiem co ja mam tu robić ? W sumie dużo
rzeczy widziałam dla siebie, ale ci ludzie odstraszali mnie. Na przykład
starsza kobieta około czterdziestki wyglądająca jak na dwudziestotopięcio . Mówię
poważnie pewnie jasna karnacji i te blond włosy opadające do ramion dodawały
jej młodego wieku. I ten makijaż, który podkreślał jej jasno niebieskie oczy i
jasno różowe policzki - mi już nie chcieli dać kosmetyków przez nich wyglądam
jak śmieć ! – ale wracając do tematu ta kobieta odstraszała zupełnie czym
innym. Mówię o jej zachowaniu, które było nie codziennym zjawiskiem. Siedziała
na starym wiklinowym krześle bujanym i trzymała w ręce owiniętą w ciemno
zielony kocyk małą lalkę dla dzieci. Co było jeszcze dziwniejsze ona mówiła jak
i modliła się do tej zabawki.
Tak to było
zdecydowanie nie codzienny widok.
Idąc dalej wzrokiem zobaczyłam młodego chłopaka. Wyglądam na
około dwadzieścia trzy lat, wiec prawie w moim młodym wieku. Jako mężczyzna był
bardzo ładny i pewnie zanim tutaj trafił przyciągał do siebie dużo dziewczyn.
Lecz niestety z jakiś przyczyn tutaj trafił tak samo jak ja. Postaram się
dowiedzieć co tu robi, bo z nich wszystkich to on był tutaj w tej sali
najnormalniejszy.
Nie stojąc tak dłużej na progu przejścia jak idiotka poszłam
usiąść na jednej z dwóch kanap, która na szczęście była wolne i mogłam sama na
niej usiąść.
Postanowiłam podążać dalej swoim wzrokiem.
Kolejną osobą był znowu młody chłopak, który wyglądał na tyle
samo lat co ja – większość tutaj ludzi była w moim wieku. Był bardzo ładny,
ale niestety swoimi czynami odstraszał większość tu osób. Co robił ? W sumie
nic wielkiego, ale bawił się w czarodzieja, a gdy coś mu nie wychodziło
krzyczał i rzucał się na swoim krześle. Moim zdaniem powinien trafić na oddział
zamknięty, ale niestety jest razem z nami.
- Pano Liz – usłyszałam znajomy głos, po czym odruchowo
obróciłam się w stronę gdzie po raz ostatni usłyszałam swoje imię. Zobaczyłam
moją lekarkę Loren, która była jednocześnie moim opiekunem i czuwała na de mną.
- Tak ?
Usiadła koło mnie.
- Okej, zacznijmy od tego pytania. Jak ci minął dzień ?
No, cóż to pytanie tutaj było już chyba tradycją, że wszyscy
pytają na wstępie ja się dziś ich pacjent czuje. W ogóle kogo to tutaj obchodzi
jak się czujemy ? I tak nie robią nic co by nam pomagało, wiec po co się
wysilać i powtarzać to pytanie 500 razy dziennie ?
- A ja miną twój ? – odpowiedziałam pytaniem na pytaniem
- Dobrze, ale zapytałam cię jako pierwsza
- Cóż wychodzi na to, że nie chce tutaj w ogóle być, ale z
jakiś przyczyn muszę i nawęd nie zechcecie wpuścić do mnie swojego chłopaka
Nathana.
- Pano Liz rozmawialiśmy już o tym. Przypomnij sobie co ci
zrobił jakieś półtora roku temu. Zamknij oczy, skup się i postaraj sobie
przypomnieć wszystko od nowa.
Co ona pieprzy ? O niczym nie zapomniałam, a już na
pewno nie o tym, że mój Nathan mnie skrzywdził i to, aż tak, ale jednak
posłuchałam ją i zamknęłam te oczy. Miałam dziwne przebłyski, przebłyski rzecz,
które już się działy, ale były tak staranie ukryte w moim wnętrzu mózgu, że
zostały już zapomniane. To nie możliwe, żeby Nathan tak mnie skrzywdził i, że
przez niego zmarnowałam swoje życie.
- Pano Liz, Pan..
- Jest dobrze.. chyba..
- Mam jeszcze dla pani jedną wiadomość. Pani brat James
przyjechał z waszymi rodzicami
Rodzicami ? To nie możliwe, przecież oni uważają, że ja nie
żyje, że ja jestem dla nich już dawno skończona, dla nich mogę tutaj gnić i tak
ich to nie obchodzi co ze mną się dzieje, wiec dlaczego tutaj są ? Mówiłam
Jamesowi, żeby nie mówił im, że mnie odnalazł, żeby nic kurwa im nie mówił !
Zawiodłam się na nim. Myślałam, że mimo tego co mi mówił dotrzyma słowa, które
mi obiecał…
James
… - Żyje obudziła się, ale stwierdzono u niej schizofrenie
teraz jest w ośrodku psychiatrycznym. Jest dobrze, bo chce się leczyć i może z
tego wyjść. Jest dopiero w pierwszym stopniu choroby, którą można wyleczyć.
- O mój boże.. Ericu widzisz coś narobił. – matka, aż
zakryła swoje usta rękami
- Nie mów, ze to tylko moja wina !
- Nie twoja, a ja się ciebie posłuchałam, że jej będzie
lepiej bez nas, że da sobie rade bo jest przy niej ten Nathan. Wiedziałam
dobrze, że brali. Dlaczego musiałam się ciebie słuchać, że to dla naszej
rodzinny jest hańbą i jak my się na ulicy pokarzemy. Wiesz co teraz to naprawdę
jak się na ulicy pokarzemy ? Wyganiamy własną córkę z domu, bo bierze narkotyki,
odnajduje nas starszy syn, którego kiedyś zostawiliśmy w domu dziecka, bo nie
byliśmy wystarczająco dorośli, żeby się nim zająć, a teraz to. Ericku nasza
córka jest chora psychicznie. Trzeba jej pomóc !
- Niech było pomyśleć zanim wzięła to świństwo do ust !
- Matko, ojcze ! – podniosłem głos, żeby ich przekrzyczeć –
To nie ma sensu w tej chwili. Powinniście pojechać do niej i jej coś
wytłumaczyć. Powiedzieć jej, że mimo wszystko to i tak ją kochacie. Ona
potrzebuje tego teraz od was szczególnie
- Kategorycznie mówię, że nigdzie nie jadę ! – ojciec siadł
na swoim fotelu i założył ręce na ręce.
- Ericku to w tej chwili nie właściwy moment, żeby tak to
odgrywać. Pojedziesz tam czy ci się to podoba czy nie ! – matka postawiła
sprawę decydująco – Pójdę tylko po swój płaszcz i apaszkę i możemy jechać –
wstała z kanapy i zniknęła w przedpokoju
Zachowanie ojca naprawdę mnie zdziwiło. Myślałam, że jest
inny. Jednak Liz miała co do niego racie jest dupek, a matka musi tylko przez
niego cierpieć. Po co ja postanowiłem im o tym powiedzieć ? Mogłem umówić się z
mamą w jakieś kawiarni i w tedy wszystko opowiedzieć. Jestem skończonym
kretynem.
_________________________________________________________________
Jak widzicie wzięłam się trochę za tego bloga i postanowiłam, że częściej będę publikować tutaj rozdziały :) Mam nadzieje, że cieszycie się z tego xD
Zmieniłam nawęd szablon bloga podoba wam się ?
Co jeszcze ? Zrobiłam taki jak by plakat na bloga xD Ładny ? (po lewej stronię na górze) hahahah :D
No również postanowiłam, że zrobię zwiastun bloga, bo od tamtego już chyba uciekłam z tematem.. i tak bywa. Co do niego to jest taki no przereklamowany, ale kurcze w jakiś sposób mi się podoba on. Co o nim myślicie ? Może choć trochę zachce was do czytania
No wiec do następnego :*
Trzeba was troszkę zachęcić do komentowania wiec
7-10 komentarzy = nowy rozdział
Oczywiscie ze sie ciesze. Ciesze sie ze czesciej publikujesz i wprowadzilas zmiany. Ciesze sie tez ze mnie odwiedzasz :) happy time :) rozdzial super. Ta baba ktora modlila sie do lalki byla the best. Moze to dziala. Kto wie? :) czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńJestem happy, że będziesz częściej dodawała posty. Wygląd bloga super.
OdpowiedzUsuńMożesz zdradzić, co jest tej babie z tą lalką, bo podejrzewam, że coś miałaś na myśli pisząc ten rozdział.
Czekam na nexta
Super rozdział. Dodawaj jak często chcesz. Byleś go rowaedziła bo temetyka jest super. Czekam xo
OdpowiedzUsuńPS. Zwiastun świetny tak jak i wygląd plakat i to po prawej. Przydatne
No, o szpitalu psychiatrycznym jeszcze nie czytałam. Fajny temat :) Chętnie będę tu zaglądała :) Pozdrawiam i zapraszam Ciri (http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog :D i zwiastun czk nn rozdział
OdpowiedzUsuń